niedziela, 3 czerwca 2012

Ulubione kosmetyki do makijażu



Była pielęgnacja, przyszedł czas na makijaż. Przedstawiam kosmetyki kolorowe, po które najczęściej i najchętniej sięgałam w miesiącu maju. 

  • Puder brązujący NARS w odcieniu Laguna
  • Rozświetlający róż Bobbi Brown w odcieniu Maui
  • Róż MAC w odcieniu Fleur Power
  • Cień Inglot 395
  • Błyszczyk NARS Turkish Delight
  • Zalotka MAC



Puder brązujący NARS w odcieniu Laguna używam od prawie dwóch lat. Tak rewelacyjnego bronzera jeszcze nie miałam. Nakładanie jest bajką, produkt nie tworzy smug, plam, idealnie rozkłada się na twarzy. Kolor nie wpada w pomarańcz, jest bardzo naturalny. Trwałość też zasługuje na słowa uznania. To moje drugie opakowanie i na pewno będzie i trzecie ;).

Róż Bobbi Brown producent określa jako Illuminating Bronzing Powder. Gdzie oni tu brąz widzą? Tego nie udało mi się odkryć. Kosmetyk stosuję jako róż do policzków. Posiada rozświetlające drobinki w kolorze złota. Pięknie wygląda na policzkach. 

Trwałość jest zadowalająca, nie mam potrzeby poprawiania różu w ciągu dnia. Opakowanie zawiera 8g produktu.


Kolejnym ulubionym różem Fleure Power z MAC. Odcień jest intensywny, dlatego przy nakładaniu trzeba uważać. Zawsze nadmiar produktu strzepuję z pędzla, w razie potrzeby można sięgnąć po więcej kosmetyku.
Róż jest o wykończeniu satynowym, choć osobiście uważam, że bardziej przypomina na mat, niż satynę. Dużą zaletą produktu jest jego trwałość. Utrzymuje się dłużej, niż wyżej wspomniany Bobbi Brown. Kosmetyk kupiłam jakiś czas temu, początkowo wydawał się zbyt intensywny, ale okazało się, że to kwestia nabrania wprawy przy nakładaniu.
Pojemność opakowania to 6g.


Błyszczyk NARS w odcieniu Turkish Delight. Pisałam o nim przy okazji ulubionych błyszczyków. W tym miesiącu wyjątkowo go sobie upodobałam. Intensywniejszym kolorem podkreślałam policzki, a usta pozostawiałam neutralne. Błyszczyk ma piękny, jasny odcień, polecam wypróbować.


Na koniec trzy produkty do makijażu oczu. Pierwszy, to cień marki Inglot o numerze 395. Stosuję go jako rozświetlacz pod łuk brwiowy oraz w wewnętrzne kąciki oczu. Efekt jest perłowy, ale nie brokatowy. Cień tworzy rozświetlającą taflę. Jest to produkt, po który sięgam prawie każdego dnia. Opakowanie zawiera 2g. Cień jest bardzo wydajny. Używam go od około 8 miesięcy, a zużycie jest niemal niewidoczne.

Najczęściej stosuję miniaturowe tusze do rzęs. Głownie dlatego, że jestem w stanie zużyć produkt do końca, zanim zacznie schnąć i tracić swoje właściwości. Jednym z moich ulubieńców jest Inimitable Intense Chanel. W tym miesiącu zdradziłam go dla tuszu DiorShow Intense, do którego powracam co jakiś czas. Tusz pięknie rozdziela rzęsy, gwarantując efekt mocno podkreślonego spojrzenia. Zaletą maskary jest wydłużenie, ale z pogrubieniem też radzi sobie nienagannie. Tusz Chanel czasami osypywał się końcem dnia, Dior jest nie do ruszenia. Produkt zmywa się bez problemu wodą micelarną. 

O zalotce MAC pisałam już na blogu. Byłam sceptycznie nastawiona do tego wynalazku. Kilka lat temu miałam krótki epizod z zalotką H&M i niestety efekt był żaden. Po wypróbowaniu zalotki MAC zmieniłam zdanie i nie wyobrażam sobie, że mogłabym jej nie używać. Zalety? Rozdziela rzęsy tworząc piękny wachlarz, unosi je oraz podkręca.