Lakierami Essie zainteresowałam się jakiś czas temu, ale dopiero niedawno zdecydowałam się na zakup. Zastanawiało mnie co jest w nich tak niezwykłego, że tyle osób je poleca. Po przetestowaniu trzech stwierdzam, że chyba tylko kolory. Do rzeczy!
Kupiłam trzy kolory: Absolutely shore, Van d'go, Tart deco.
Wyglądają pięknie, prawda? Kolory naprawdę są unikatowe, świetnie wyglądają na płytce paznokcia, ale na tym kończą się pozytywy. Rozprowadzić lakier równomiernie graniczy z cudem. Konsystencja jest kremowa, nakłada się tępo, ciężko nie pomalować skórek. Pierwsza warstwa pozostawia duże smugi, druga w miarę równo pokrywa paznokieć kolorem, ale bardziej wprawne oko dostrzeże nierówne przebłyski. Tosieńko - szlag by Cię trafił ;).
Chętnie używałabym lakierów ze względu na odcienie, ale naprawdę potrzeba dużo cierpliwości, żeby wykrzesać z nich ładny efekt. Aplikacja jest żmudna i mocno irytująca. Niestety zawiodłam się na marce. Może niesłusznie? Czytałam, że takie niespodzianki płatają tylko lakiery Essie w kremowych, pastelowych odcieniach. Nawet jeśli, to kupując lakier w tak wysokiej cenie, oczekuje się przynajmniej przyzwoitej jakości. Tymczasem lepsze okazują się być lakiery za 5 zł.
Jeszcze odnośnie kolorów, niestety w buteleczkach wyglądają na jaśniejsze, niż są w rzeczywistości. Na płytce odcienie są ciemniejsze. Szkoda, że opakowanie nie do końca odzwierciedla realną barwę.