czwartek, 20 października 2011

Blush me!

Róży mam kilka. Najchętniej sięgam po MAC'a. Chwalę je za trwałość, ogromną gamę kolorystyczną i łatwość aplikacji, efekt można stopniować i trudno zrobić sobie nimi krzywdę w postaci np. plam. Moje trzy ulubione to:
  • Melba - delikatny odcień brzoskwiniowo-różowy, wykończenie matowe
  • Well Dressed - pastelowy róż, wykończenie satynowe
  • Style - ceglasto-pomarańczowy o wykończeniu frost


Od prawej: Style, Melba, Well Dressed

Mam jeden kremowy róż marki TopShop, kolor jest ładny, ale trwałość kiepska. Nie przepadam za kremowymi różami ze względu na nieco problematyczne nakładanie, jeszcze nie znalazłam pędzla, który dobrze by współgrał. Najczęściej nakładam go palcami.

Często sięgam po róż marki ELF w odcieniu Candid Coral. Produkt tani, a godny polecenia. Długo utrzymuje się na policzkach, nakładanie nie sprawia trudności, a kolor jest przepiękny.

Polecić też mogę wypiekany róż mineralny z Artdeco, nie mam mu nic do zarzucenia w kwestii jakości. Na policzkach kolor jest dużo jaśniejszy - brzoskwiniowo-brązowy.

Róż z Sephory szybko znika z mojej twarzy. Nie należy do moich ulubieńców. W zasadzie nie używam go wcale.


Od prawej: Sephora Blush me! w odcieniu Peche Tendre, Artdeco Mineral Baked Blusher w odcieniu 348, TopShop Blush w odcieniu Head Over Heels i ELF Candid Coral.