sobota, 29 października 2011

Make up cz.3

Robiąc makijaż dużą uwagę zwracam na oczy, zresztą sprawia mi to niemałą przyjemność. Nie lubię pojedynczych cieni, wygodniej jest mi sięgnąć po paletkę.






Jakiś czas temu kupiłam magnetyczną paletę GlamBox, trzymam w niej głównie cienie z Inglota.




(w rzeczywistości odcienie są ciut ciemniejsze)

Pierwszy rząd od prawej:
368 Matte, 108 AMC Shine, 330 Matte, 463 Double SP, 353 Matte

Drugi rząd od prawej:
397 Pearl, 409 Pearl, 402 Pearl, 358 Matte, 376 Matte

Trzeci rząd od prawej:
494 Double SP (fiolet), zieleń to Kobo 126 Mono, brzoskwiniowy prostokąt to też Inglot, niestety nie znam nr, prostokąt różowy to róż do policzków z Clinique (wyciągnięty z palety), dwa małe prostokąty to cienie z Clinique, także z palety, duży okrągły cień to Astor (nr też nie znam, wyrzuciłam plastikowe opakowanie).

Cienie z Inglota są niedrogie, mają dobrą pigmentację i spory wybór odcieni. Nie jestem ich wielką wielbicielką, ponieważ nawet nałożone na bazę potrafią emigrować. Niektóre kolory bardziej, inne wcale, stąd mam mieszane uczucia. Na pewno plusem jest konkurencyjna cena, łatwa aplikacja i nasycone odcienie.




W paletce z MAC trzymam 2 cienie MAC i 2 Ingloty, jest to mój zestaw turystyczny. Kiedy wyjeżdżam gdzieś na weekend z reguły zabieram tylko tę paletkę. Kasetka jest bardzo dobrej jakości, dobrze trzyma cienie, także mam pewność, że nic złego im się nie stanie np. podczas podróży.

Rząd pierwszy od prawej: Inglot - niestety nie podam Wam nr, bo cienie "siedzą" w kasetce dość mocno, a nie chcę uszkodzić ich struktury, MAC Malt

Rząd drugi od prawej: Inglot - sytuacja jak wyżej, MAC Satin Taupe

Mam tylko dwa cienie z MAC, bardzo je lubię - są trwałe, kolory pięknie prezentują się na powiekach. Chętnie zainwestowałabym w większą ilość. Szkoda, że cena jest dość wysoka.




Paleta Naked Urban Decay również jest dość uniwersalna. Trzeba jednak uważać, żeby przy aplikacji nie przesadzić z ilością cieni metalicznych, są mocno napigmentowane i błyszczące. Maty też mają dobrą pigmentację, na pewno łatwiej wykonać nimi makijaż dzienny. Cienie są wysokiej jakości, długo trzymają się na powiekach, nie rolują, nie wchodzą w załamania. Przy czym zaznaczam, że zawsze używam bazy pod cienie ArtDeco, w innym wypadku żaden cień nie wytrzyma dłużej, niż 2h. Mam głęboko osadzone oczy i cienie szybko zbierają mi się w załamaniu, stąd baza to must have! Wracając do palety, jej największym minusem jest opakowanie, które potwornie się brudzi i ciężko je domyć.






Pierwszy rząd od prawej: Storm, Au Naturel

Drugi rząd od prawej: Oh So Special, Paraguaya


Rok temu wpadła mi w ręce paletka Sleek. Marka była mi obca, ale szybko przypadła mi do gustu. Uważam, że paletki są naprawdę godne uwagi. Pigmentacja jest niesamowita, trwałość zadowalająca, nie pozostają w załamaniach powiek, nie osypują się. Można je kupić na Allegro za niecałe 30 zł. Moja ulubiona paletka to Oh So Special, zaraz za nią Au Naturel, Storm i Paraguaya. Tej ostatniej rzadko używam ze względu na mocne kolory. Latem chętniej sięgałam po delikatne brzoskwinie i róże. Intensywnych pomarańczy nawet nie tknęłam i raczej nie zamierzam ;). Nie jestem fanką kolorowych makijaży.


Pędzle jakich używam do malowania oczu: MAC 217, Hakuro H77, Sephora 13, Hakuro H70, Maestro 410 w rozmiarze 6, Maestro 360 w rozmiarze 6, Inglot 17TL.